Risotto z drzewa

„O, siostry śliwki! O, braciszkowie grzybki! O, kaczanie złocisty kukurydzy!” No, strzelaj, panie Miodek: Mickiewicz? Słowacki? Grochola? Heh, nie czytało się lektur. To DNK Drużyna Wieszczów. Nadaje dla was prosto z malinowego chruśniaka. No dobra, czary mary, klocki lego. A tak bez kitu, to brakło chrupków na obiad i trzeba się było przejść po krzakach,…

Kontynuuj czytanie

Czoko banana

Co tam, dzici? Sonko świci? No to flachę pod pachę i na plażę. – A co do flachy, wujaszku? – pytacie na wyprzódki. – Pół litra soczku czy pół litra… – Majonezu? – wcina się ciocia Tosia. Oj, urwisy, czyżbyście nie słyszeli o hicie lata 2013, królu nadbałtyckich dyskotek i lubczyku XXI w.? Ha! To…

Kontynuuj czytanie

Dziwny budyń

Dziwna sprawa. Niedawno pisaliśmy o dziwnych kotlecikach, a dziś na nasze łamy wkradł się dziwny budyń. Czy to może być przypadek? Może być i przystanek autobusowy, bo z kotlecików i budyniu takie ziomy jak z Łopusznej i Sodomy. Więc pytanie raczej dziwne. Ale nie trza tyle dziwaczyć, tylko trza coś upichcić. Czacza-ratrza, trza-trza-trza. Że co?…

Kontynuuj czytanie

Dziwne kotleciki

– To doprawdy niezwykłe! – orzekła gospodyni Kurzego Wzgórza na widok dziwnych kotlecików. Z okolicznych drzew poderwały się wróble, świnka Pelagia z zaciekawieniem schrupała szyszkę, a jeż Pucuś z wrażenia poślizgnął się na źdźbełku owsa. – Ha! – odparłem wieloznacznie. Dziwne kotleciki to tradycyjna potrawa Owsiankowa, z którego wywodzi się Dieta na kryzys. W gminie…

Kontynuuj czytanie

Kaszka z jabolem

Sprawa jest prosta: dzisiaj tankujemy jabola. Przyszła wiosna, kanarki ćwirkają, zakłady pracy redukują na zieloną trawkę, słowem – trzeba to uczcić. Pod pojęciem jabola kryje się oczywiście jabolo, czyli – mówiąc po sztubacku – jabłuszko. Tankowanie to inaczej jazda czołgiem, a jak się komuś nie zgadzają znaki przestankowe, to może sobie strzelić lufę pod śledzika….

Kontynuuj czytanie

Lentilkowa brejka

Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o rosół z kury. To stara prawda i źródło przyrostu muskulatury. Niestety – w skarbonce bida, stryjek przepił rentę, a pan premier wciąż nie wyjaśnił, jak żyć. Dlatego z głodu szybko łapiemy powietrze i zagryzamy kulkami z chleba. A następnie idziemy na łowy – celem zdobycia surowców…

Kontynuuj czytanie

Kura z Soczi

Jeśli sądzicie, że importujemy kury z Soczi, to odpowiedź może być tylko jedna. Jaka? Fiku miku. Na marginesie wyjaśniamy, że kury importujemy z gabloty w mięsnym. Nie w sensie, że do mięsnego wjeżdża żuk ze szwankiem dla futryny, a personel wydaje kury z paki. Bardziej w sensie – o, prozo! – gabloty typu lada o…

Kontynuuj czytanie

Dyńka reloaded

Dokąd uderzamy, gdy potrzebujemy dyni? Do Gdyni. Sory za strasburgera, ale w Mali wojna, w Kambodży nyndza, a w Polsce bryndza, więc uznałem, że przyda się promyczek radości na wstępie. Tyle anegdot – szybkie oklaski i atakujemy temat. Bo trzeba coś zakąsić, zanim przyjdą i zabiorą. Co będziemy jeść? Różnie, jak to w przyrodzie. Jedni…

Kontynuuj czytanie

Zupa z dyńki

Proszę Państwa – uspokajam! Nie chodzi o Zupę z Prokocimia, który windykuje należności dla Jude Gangu za pomocą dyńki. Ten Zupa siedzi za dziesionę na Kotlecie z Bieżanowa. Nasza zupa to je polivka. A dyńka do takie warzywo. Dyńka to takie warzywo, które odchodzi do lamusa. Nie dlatego, że je démodé, tylko dlatego, że jest…

Kontynuuj czytanie

Leczo a la bigos

Krótka piłka: zakupiłem szynkę. Łohohoho! Szynkę? Tak, kurde melon – szynkę, nie walonki ani karnet na jogę. A czemu tak? Bo życie jest krótkie i to jest prawda, że trzeba dokonywać aktów poświęcenia, a nawet zaliczyć okazjonalny flirt z heroizmem (ugotować dla sześciorga, wydobyć żula z zaspy śnieżnej itp.). Jednak współczynnik ofiarności siada na głodzie,…

Kontynuuj czytanie