Kuszanie w Kirgistanie, cz. 2

Jest taki kraj, gdzie słońce wschodzi o poranku, a turystów gotuje się w rosole. To Papua-Nowa Gwinea. Jeśli macie melodię, możecie skoczyć tam na wczasy, my zasię odwiedziliśmy Kirgistan. Nie chcemy was wnerwiać, że się wozimy po stepach, co akurat nie wymaga góry hajsu, ale jak ktoś uprawia pocztówkowe wakacje na Dominikanie, to może mieć…

Kontynuuj czytanie

Cieciówka w sosie tahiti

Cześć, cieciaki! Apetycik dopisuje? No to klawo. Połączmy się zatem z kosmosem celem iluminacji w zakresie degustacji. Z naszego riserczu wynika, że na Wenus żują pył, na Marsie żreją ił, a w kantorku DNK dymi parująca cieciówka w sosie tahiti. Nie jest to jednak – zważcie – żona ciecia, ni córka, ni kochanka, lecz czarodziejka…

Kontynuuj czytanie

Kebab z niecierpkiem

Dzisiaj nie dowcipkujemy, bo sprawa jest poważna. Sekcja naukowa DNK odkryła nowy byt w kosmosie: niecierpek himalajski. Kwestia pierwsza: niecierpka himalajskiego nie należy mylić z tygrysem ałtajskim. Dlaczego? Otóż tygrys ałtajski, bez podania powodu, potrafi odgryźć głowę. W przypadku niecierpka himalajskiego jest to niestety nie do pomyślenia. W zasadzie to może nawet dobrze. Kwestia druga:…

Kontynuuj czytanie

Pasta lentile

Gdy ci smutno, gdy ci źle, soczewicą napchaj się – napisał onegdaj Tacyt, tylko że po łacinie. Wiadomo, z rańca człowiek zawsze jest podminowany. Rozbiłby szybę, odpiłował balkon, spalił radiowóz. Również Tacyt palił radiowozy jak szlugi, ale czytał też filozofów i znał recepturę na eliksir szczęścia. Patent jest prosty: tu łączymy, tam mieszamy – tak,…

Kontynuuj czytanie

Ryż fasola

Wow! Wiedzieliście, że chiński PKB to aż 9181 miliardów USD? Trudno strawić takie info bez podjarki, więc na ochłodę siadły dwa browarki, a potem pobiegliśmy przyswoić ryż. Dlaczego ryż – to chyba jasne. Roczne spożycie ryżu w Chinach wynosi 90 kilo per capita. Łatwo więc wyliczyć, że dzięki zwiększeniu podaży ryżu w naszej diecie o…

Kontynuuj czytanie

Ziemniak i spółka

Dzisiaj będzie o ziemniaku. Ziemniak to takie warzywo, co jak się go położy, to leży trochę krzywo. Więcej uwag pozbawionych sensu znajdą Państwo poniżej, tymczasem coś o tym, co i jak. Co – to już wiadomo: ziemniak. Jak – no cóż: kto chce zwiększyć dziurę ozonową, może wtryniać ziemniak na surowo. Kto by ozon chciał…

Kontynuuj czytanie

Risotto z drzewa

„O, siostry śliwki! O, braciszkowie grzybki! O, kaczanie złocisty kukurydzy!” No, strzelaj, panie Miodek: Mickiewicz? Słowacki? Grochola? Heh, nie czytało się lektur. To DNK Drużyna Wieszczów. Nadaje dla was prosto z malinowego chruśniaka. No dobra, czary mary, klocki lego. A tak bez kitu, to brakło chrupków na obiad i trzeba się było przejść po krzakach,…

Kontynuuj czytanie

Dziwne kotleciki

– To doprawdy niezwykłe! – orzekła gospodyni Kurzego Wzgórza na widok dziwnych kotlecików. Z okolicznych drzew poderwały się wróble, świnka Pelagia z zaciekawieniem schrupała szyszkę, a jeż Pucuś z wrażenia poślizgnął się na źdźbełku owsa. – Ha! – odparłem wieloznacznie. Dziwne kotleciki to tradycyjna potrawa Owsiankowa, z którego wywodzi się Dieta na kryzys. W gminie…

Kontynuuj czytanie

Kura z Soczi

Jeśli sądzicie, że importujemy kury z Soczi, to odpowiedź może być tylko jedna. Jaka? Fiku miku. Na marginesie wyjaśniamy, że kury importujemy z gabloty w mięsnym. Nie w sensie, że do mięsnego wjeżdża żuk ze szwankiem dla futryny, a personel wydaje kury z paki. Bardziej w sensie – o, prozo! – gabloty typu lada o…

Kontynuuj czytanie

Leczo a la bigos

Krótka piłka: zakupiłem szynkę. Łohohoho! Szynkę? Tak, kurde melon – szynkę, nie walonki ani karnet na jogę. A czemu tak? Bo życie jest krótkie i to jest prawda, że trzeba dokonywać aktów poświęcenia, a nawet zaliczyć okazjonalny flirt z heroizmem (ugotować dla sześciorga, wydobyć żula z zaspy śnieżnej itp.). Jednak współczynnik ofiarności siada na głodzie,…

Kontynuuj czytanie