Cymes daktylowa

W życiu najważniejsze jest ciepło. Jeśli brakuje wam w życiu ciepła, macie w zasadzie dwa wyjścia:
a) gorzała,
b) kasza jaglana cymes daktylowa.
A w razie gdyby jakiś Tauron chciał wam wcisnąć prądu do grzejników, to mówcie, że wszyscy ludzie są braćmi i siostrami, więc jak coś, to za darmo.

No to sprawa jasna i można cisnąć na koncumpcję. Koncumpcja to inaczej konsumpcja, a właściwie konsumpcja inaczej – inaczej, bo przez „c”. Dlaczego tak? Ponieważ wszystkie literki są braćmi i siostrami. Jakieś pytania? Janusz Weiss ma taki program w „Jedynce”, że można dzwonić i zapytać. Także jakby co, to śmiało.

My tu – typowo – gadu-gadu, a tam kaszka nam się niecierpliwi. Niecierpliwią się też kiszki, kufle smakowe oraz związkowcy. – Panie premierze, co jeść? – pytają. – Sadła i boczku, bratwa! – odpowiada entuzjastycznie pan premier. – A na popitkę Dom Perignon – dorzuca błyskotliwie Jean-Vincent, znany nam z wcześniejszych opowieści. Związkowcy kiwają głowami z aprobatą, robią szybką ściepę i ogołacają z domperignionów całą „Planetę”. W ten sposób zażegnany zostaje kryzys, DNK pozbywa się NK i zostaje z D, Barack Obama odpala cygaro, Władimir Putę odpala Miedwiediewa, bo mu polał menisk wsklęsły zamiast wypukły, Jean-Vincent odpala wszystkim po dwa zeta i nakłada sto pięćdziesiąt podatku, Pentagon odpala rakiety – no i jest po krzyku. Także tak.

To co, gotujemy, nie? No to rach-ciach-ciach – w ten właśnie sposób obchodzimy się z dynią, natomiast kaszce dajemy trochę żaru i wdychamy kłąb oparu. Kiego żaru? Anu, kaszkę przed ugotowaniem trzeba nieco podprużyć, żeby była bardziej zwarta i spoista, a tym samym mniej kleista. Tak więc prużymy na wolnym ogniu z minut trzy, a na koniec zalewamy wodą. Ponieważ zalana kasza zaczyna śpiewać knajackie przyśpiewki, dla złagodzenia obyczajów dorzucamy jej do gara dyńkę. O dyńce rozpisywaliśmy się na mnóstwo sposobów , ale zawsze w superlatywach i gdybyśmy musieli wybrać, co za dyńkę zabrać ze sobą na bezludną wyspę, to wybralibyśmy dyńkę. Kapewu?

No to rozgrzeweczka i rąbiemy daktyle. Daktyli rąbiemy do woli, chociaż zaleca się cztery, bo lekarz kazał ograniczyć cukier. Zatem w celu zbicia cukru dodajemy błonnik z białkiem, czyli orzechy: arachidowe, włoskie i laskowe. Następnie ładujemy dwie kopary cynamonu i dwa ziarnka kakao, po czym doliwamy setkę mlyka – i w ten sposób wszystko styka.

To znaczy wszystko by stykało, gdyby nie rozległo się pukanie do drzwi. To listonosz zwabiony programem Janusza Weissa przyszedł nałożyć abonament radiowo-telewizyjny. Nie pomogło tłumaczenie, że radio jest produktem kolekcjonerskim, a w naszej kuchni rozlega się jedynie atrapa dźwięku. W międzyczasie jednak media publiczne zbankrutowały, więc pobraliśmy tylko emeryturę i odesłali listonosza z garem do wylizania.

Aha, wiele z was, bratwa, zastanawia się, co robi na zdjęciu kokos, który przecież nie zasila cymes daktylowej. Otóż fajnie wygląda.

Cenniczek:
1. Kasza jaglana (1 kg) – 6 zł
2. Dynia (kawałek) – 3 zł
3. Daktyle (1 kg) – 12 zł
4. Orzechy włoskie (1 kg) – 10 zł
5. Orzechy laskowe (1 kg) – 12 zł
6. Orzechy arachidowe (1 kg) – 12 zł
7. Cynamon – no remember
8. Gorzała (1 l) – a dowodzik jest?

Dodaj komentarz