Risotto z drzewa

„O, siostry śliwki! O, braciszkowie grzybki! O, kaczanie złocisty kukurydzy!” No, strzelaj, panie Miodek: Mickiewicz? Słowacki? Grochola? Heh, nie czytało się lektur. To DNK Drużyna Wieszczów. Nadaje dla was prosto z malinowego chruśniaka.

No dobra, czary mary, klocki lego. A tak bez kitu, to brakło chrupków na obiad i trzeba się było przejść po krzakach, żeby zerwać coś pod ryżyk. Ryżyk akurat był, bo ktoś zostawił – a takiej okazji się nie marnuje. W krzakach było owocnie: kilka śliwek, parę jabłek, kępa pokrzyw, no i trochę perzu. Resztę składników wydrapaliśmy z lodówki. Adnotacja: ta historia nie rozgrywa się przy Alejach Trzech Wieszczów, gdzie pokrzywy świecą ołowiem, ale na „Kurzym Wzgórzu”, czyli w miejscu, gdzie strumyk płynie z wolna, a psy szczekają… Po prostu szczekają, jak to psy.

Generalnie: wieś. Kto był na wsi, ten wie. Tu drzewo, tam drzewo, tu pole, tam coś tam. Mysz przebiegnie drogę, sowa huknie po obiadku, a i czasem ktoś do studni wpadnie. Generalnie: wieś. Plus jest taki, że można przejść po chaszczach i nazrywać co na obiad. Co nazrywać? A to już zależy, co kto lubi. Jedni lubią gulasz, inni lubią na golasa. Nie no, wstydźcie się… Ej, dobra, wdziewać mokasyny i do warząchwi.

Czymkolwiek jest warząchew, nie będzie nam potrzebna. Chyba że służy do jedzenia – tak, to co innego. Zawsze można taki okaz do ryżyku zestrugać. Ale nie bądźmy za bardzo delamezą. Na wsi żyje się po staropolsku. Trochę kitu, trochę eternitu, generalnie: risotto. Tak, pili-my bimber, także dlatego trochę tego. No to chlust po buzi i piszemy co i jak. Znaczy chlast. Na ocieżwienie.

No więc o co rzecz się rozchodzi. Rzecz się rozchodzi o sprawy proste i ludzkie, jak – przykładowo – ryżyk. Ryżyk był w lodówce, więc wypadało się przywitać. Zaczęło się nieśmiało, ale po chwili do konwersacji dołączyły kapusta, marchewka oraz cebula. Jak tylko towarzystwo się rozświergoliło, to zaraz nadleciały śliwki, że niby co słychać na dzielni. Gdy akcent padł na dzielnię, to naturalnie wbiła lokalna dresiarnia – czyli pokrzywy. I się zrobił kocioł na całego. Nikt już nie wie, o co poszło, w każdym razie było gorąco. Jedni twierdzą, że leciała sól i sypał się majeranek. Inni, że sypała się papryka i leciała curry. Ktoś tam znowu widział bułkę tartą. Z kolei monitoring zarejestrował, że wszystko wyićkało się ze wszystkim i tylko słychać było tętent koni i szum burzanów. No i komu tu wierzyć? Wszyscy jednak zgodni są co do jednego. Gdy do akcji wkroczył Pan Boczek, nad patelnią zapadła pokrywka. Paniali?

Jak nie, to tak:
– W powyższym tekście zidentyfikujcje wyrazy odnoszące się do produktów spożywczych.
– Zdobądźcie produkty spożywcze, do których odnoszą się wyrazy w powyższym tekście.
– Wrzućcie spożywcze na patelnię, a produkty oddajcie i niech wam cofną kasę, za którą kupcie więcej spożywczych, bo idzie zima.
– Podpalcie płomyk pod denkiem tapelni, aż się zrobi to, co się zwykle robi w takich sytuacjach, czyli ciepłe.
– A jak się zrobi ciepłe, to dalej postępujcie tak, jak was uczyli być może już w zerówce: do buzi. Ale via widelec – nie rączkami.

Smakowało? To teraz pozmywać.

Cenniczek:
1. Ryż (woreczek) – darmo (znaleźny)
2. Kapusta (1 główka) – 3–5 zł (naliczane wagowo)
3. Marchew (1 kilogram) – 3 zł
4. Cebula (1 kilogram) – 2,5 zł
5. Boczek (świnka Pelagia) – chlip, dłuższa historia
6. Śliwki (5 sztuk) – z drzewa
7. Pokrzywa (garść) – z krzaka
8. Pyprawy (szeroka gama) – cudzesy (użycie zrekompensowane przez pozmywanie kuchenki, obok której leżały)
9. Bułka tarta (1 kg) – sytuacja podobna do jak z pryprawami (w ramach gratyfikacji wyczyszczono zlewozmywak)

Dodaj komentarz