Woda ognista

Tym razem notka typowo kryzysowa. Bohaterem wpisu jest bowiem woda z korzonkami na przykładzie imbiru. Właściwie jest kwestią sporną, czy potrawę na bazie imbiru da się zaklasyfikować jako kryzysową, ponieważ pani w sklepie wycenia temat na 20 zł za kilogram. Ale ma się ten spryt i idzie się do innego sklepu, gdzie pani jest łaskawsza i prosi jedyne 15 zł per kilo. Feler jest jeden – imbir jest jakby mniej świeży. No ale jak kryzys, to kryzys.

 

 

Cóż to takiego ten imbir? Ech, dużo by gadać. Jednakowoż spróbujmy, gdyż sprawa jest pikantna. Fikuśnie rozgałęzione bulwy barwy beż, znane z krajowych punktów sprzedaży artykułów spożywczych, to kłącza imbiru lekarskiego. Zingiber officinale, jak określają dżindżer (jak określają imbir osoby anglojęzyczne) fachowcy, należy do rodziny imbirowatych, która należy do rzędu imbirowców, do którego należy m.in. banan. Proszę wybaczyć tę frapującą ciekawostkę. Imbir lekarski, wbrew nazwie, używany jest przede wszystkim jako roślina przyprawowa. Zastosowanie typowo lecznicze mają natomiast inne odmiany imbiru – cytwarowa i żółta. Popularnym gatunkiem zingibera uprawianym w celach kulinarnych jest również imbir japoński (mioga), w wersji marynowanej znany jako gari, dodawany do sushi i wyśmienity. Wielokrotnie w momentach odpływu inteligencji zastanawiałem się, jakim cudem z włóknistego korzenia powstają delikatne różowe płatki. Odpowiedź znalazłem dopiero na fali szeroko zakrojonego riserczu do niniejszej notki i linkuję ją za pośrednictwem wyrazu „odpowiedź” na początku tego zdania. Jak widzimy, głównym składnikiem gari nie jest korzonek, lecz nader estetyczny pąk miogi. Warto nadmienić, że róż zdobiący marynatę to nie dzieło matki natury, ale czerwień koszenilowa lub sok z buraka. 

Zingiber officinale uprawiany jest co najmniej od 3000 lat. Pochodzi z tropikalnych rejonów Azji, ale nad basen Morza Śródziemnego dotarł już w starożytności, przetransportowany tam przez Fenicjan. W czasach, gdy był rarytasem, używano go jako środka płatniczego. Koniec końców, jak można domniemywać, i tak ulegał spożyciu. Obecnie największym producentem imbiru są Indie, a najlepszym – Jamajka. Według koneserów, rasta imbir smakuje najbardziej ujmująco, odznacza się słodyczą i łagodnym zapachem. Zanim jednak będzie co powąchać, kłącze imbiru dojrzewa w ziemi niemal pół roku. Dopiero gdy nadziemne części rośliny zaczną usychać, bulwę wydobywa się z gleby, oczyszcza z korzeni i łodyg, a następnie myje, moczy i suszy na słońcu przez dzień lub dwa.

Przyznam, że nie wiem, skąd przybył imbir uśmiechający się do Państwa z kubeczka na zdjęciu. Najpośledniejszego sortu ginger pochodzi ponoć z Afryki. Nie oznacza to jednak, że zawiera wirus Ebola. Po prostu ma zbyt dużo albo zbyt mało olejków eterycznych, które haratają przełyk niezgodnie z normą unijną lub coś w tym guście. Tak czy owak imbir, jaki znam, jest ostry. Nie tylko grzeje w gardło, ale również daje kopa. Serio. Plotka głosi, że bez owsianki z imbirem na plan filmowy nie wchodzi Van Damme – chyba że cudzy. Plasterkiem imbiru dopingował się także Bruce Lee w sławnej scenie położenia piętnastu ninja z wieloobrotu nogą. Przykłady można mnożyć: Hong Chi Tong, Chi Chi Gong, Gong Hong Tong i inne sławy hongkońskiego kina akcji dopingują się właśnie kłączem imbiru przyjmowanym doustnie. Ja takich sportów nie uprawiam, ale pamiętam niejeden zamulony wieczór po _długim i intensywnym dniu pracy_ (żart), kiedy opadając z chi, zagryzałem talarek zingibera. Efekt był natychmiastowy. Ustawało łamanie w kościach, mrowienie w miejscach jawnych i niejawnych, pulsacja w zatokach oraz drapanie w gardle. Z werwą dosiadałem roweru w zimowe wieczory i ochoczo gnałem ku ognisku domowemu, zostawiając za sobą ślad całodniowego zmęczenia. Dobrze, dość tego bełkotu.

Co robi imbir?
– dodaje potrawom pikanterii o lekko cytrusowej nucie,
– obniża poziom cholesterolu we krwi,
– poprawia pamięć i koncentrację,
– posiada właściwości antyseptyczne i antyzapalne,
– przynosi ulgę w przypadkach bakteryjnych zatruć pokarmowych i wywołanych nimi biegunek,
– pobudza wydzielanie soków żołądkowych (dlatego powinny go unikać osoby cierpiące na nadkwasotę i wrzody żołądka) i ułatwia trawienie,
– leczy nudności wywołane chorobą lokomocyjną, morską, narkozą, chemoterapią i stanem błogosławionym,
– zmniejsza dolegliwości bulowe (subtelny żart z pana prezydenta) związane z artretyzmem,
– zawarte w imbirze gingerole zabijają komórki raka jajnika,
– w medycynie ludowej imbir używany był do leczenia niestrawności, wzdęć, zaparć, kolki, stanów zapalnych, przeziębień, bólu gardła, a także w celach pobudzających,
– imbir również korzystnie wpływa na woń z buzi oraz, wskutek swej włosowatej konstrukcji, czyści szczeliny międzyzębowe, sprawiając, że jesteśmy piękni, młodzi i bezbłędnie uśmiechnięci.

 

 

Warto dodać, że według medycyny chińskiej, imbir ma właściwości rozgrzewające. Jest to o tyle istotne, że według medycyny chińskiej słuszna część ludzkości cierpi na tzw. „zimne nerki” i potrzebuje ciepła. Wiem, że dla wielu osób określenia w rodzaju „zimne nerki” mają potencjał humorystyczny. Zważywszy jednak na imponujący staż pracy (kilka tysięcy lat) dalekowschodniej gałęzi lecznictwa, wydaje się, że w tego typu pojęciach tkwi coś więcej niż chęć natrzepania hajsu przez centra medycyny tybetańskiej. By wyzwolić właściwości rozgrzewające imbiru, należy utrzeć kawałek kłącza na tarce, a następnie zalać go wrzątkiem lub chwilunię pogotować na wolnym ogniu. Zapewniam, że taki napar to znakomity sposób na rozpoczęcie dnia – rozgrzewa, smakuje i przepłukuje jelita. Więcej o praktycznym zastosowaniu imbiru redakcja serwisu napisze po praktycznym zastosowaniu imbiru w innych konfiguracjach. Życzymy smacznego oraz dużo ciepła i miłości. Bless.

Na koniec zwyczajowo publikujemy cenniczek:

1. Kłącze imbiru (1 kg) – 15–22 zł
2. Wartość kłącza imbiru potrzebnego do przyrządzenia naparu – ok. 50 gr

4 komentarze Dodaj swoje
  1. No i mamy drugi podstawowy skladnik dan – na pierwszym miejscu bezapelacyjnie czosnal.
    Imbir… w samej nazwie kryje sie magia krajow orientu, tajemniczych korzennych zapachow. Imbirowe ciasteczka, imbirowe cukierki, kandyzowany imbir i najpopularniejszy w Polsce imbir w proszku. Jak dla mnie brrr..; zupelnie inny smak, zapach, ze nie wspomne o konsystencji 😉
    Potwierdzam watek o kopie energetycznym, potwierzdzam pod przysiengom rozgrzewajace wlasciwosci w herbatkach a juz tych ziolowych na pewno;
    I moge sie pochwalic – delektowalam sie gari (nie wiem czy na pewno tak sie toto nazywa, zdaje sie na twoje znawstwo w tym temacie 🙂 )- i powiem, ze rzeczywiscie, pysznosci, delikatnosci i wszelkie subtelnosci.
    Pozdro Panie gospodarzu 🙂

  2. Imbir jest kozak, słyszałem, że w nepalu używają tego na wszystkie dolegliwości, może dlatego że nic innego tam nie rośnie, a może dlatego że takie skuteczne, kto wie, Najlepiej jednak zrobić krzyżówkę czosnku z imbirem – to by dopiero było! Nieśmiertelnośc normalnie albo przynajmniej + 200 lat do średniej krajowej przy regularnym spożyciu. Hm, w sumie może nie trzeba krzyżówki, może wystarczy zmieszać.. Atożem wymyślił!

  3. No jednym slowem jak Cie kopnac w odpowiednim kierunku to JESTES WIELKI 😀 😀 😀
    Ale moze najpierw wyprobuj a potem jakis patent alibo co???

    A w Nepalu to faktycznie niewielki maja wybor, kiedys ogladalam reportaz, dziennikarka pyta mala dziewczynke czy je owoce a ta na to – tak, ziemniaki.
    W sumie to nawet smiac sie nie chce. Bo taka prawda i tyle.
    Ale narod tam zdrowy, wiec moze ten imbir dodaje im tego kopa energetycznego i zdrowotnego?

  4. Teraz strach patentować, bo korporacje wszystko mają zaklepane i jeszcze mnie wywłaszczą z przepisów abo co..

    Tak, naród zdrowy, bo nie struty. Ostatnio wyczytałem, że w Afryce i Azji jest najmniejsza zapadalność a w Ameryce i Europie Zach. największa na pewną straszną chorobę, której nawet nie wymienię z nazwiska, bo szkoda reklamować. Generalnie jeśli chodzi o układ pokarmowy to zaraza idzie z zachodu, a na wschodzie wciąż się trzymają, no ale to twarde sztuki dżingischany

Dodaj komentarz