Wow! Wiedzieliście, że chiński PKB to aż 9181 miliardów USD? Trudno strawić takie info bez podjarki, więc na ochłodę siadły dwa browarki, a potem pobiegliśmy przyswoić ryż.
Dlaczego ryż – to chyba jasne. Roczne spożycie ryżu w Chinach wynosi 90 kilo per capita. Łatwo więc wyliczyć, że dzięki zwiększeniu podaży ryżu w naszej diecie o 789 proc. obroty Biedronki wzrosną o 268 miliardów EUR, w efekcie każdy z nas zainkasuje 5,4 PLN na rękę w ramach żebrów pod Planetą. Znacie lepszy pomysł na biznes? Otóż to.
W dowód wdzięczności za know how na willę z basenem, możecie podesłać parę konserw na adres Dietanakryzys.pl, a tymczasem prosimy nie zawracać głowy, bo zaczyna się akcja. Akcja zaczyna się konkretna, bo z ryżem nie ma żartów. Kto wkładał sobie kiedyś ryż do buzi i zaciskał szczękę, wie że z tej przygody nie ma wyjścia bez ubytków. Jeśli więc nie dysponujecie tytanową żuchwą i chcecie zachować czar zębiczny aż po jesień życia, musicie zdobyć się na sposób. Jaki? Kupcie se drożdżówkę.
Kto nie ma na drożdżówkę, ale dostał ryż na urodziny, musi kombinować. Jedni radzą taki ryż namoczyć, inni – ugotować. I tu myśl rozbłyska niczym wystrzał z procy – ugotować w dzień, a namoczyć w nocy! Kto robi na nocki, bo np. jest złodziejem, może zrobić odwrotnie. Z punktu widzenia faz księżyca zarówno nocne, jak i dzienne moczenie jest w porzo, byle zachodziło w koniunkcji z Aldebaranem.
Z moczeniem trick jest taki, że można moczyć do woli. Ale jest też haczyk – potrzebna jest woda. Tu nie poradzimy – każdy montuje ciecz na własny rachunek. Można przelecieć po balkonach i wycisnąć z prania, można spróbować odkręcić kran i zassać z rury, można także zalać ryż pepsówą. Aha, tylko tak: jest ryż i ryż. Ryż, taki co to wisz – ma kolor biały, to 20 minut na ogienku i gotowe. Ale my – jako składzik hardkorowy – zasuwamy ryż brązowy. Ryż brązowy to wiracha (nie ma konsystencji ciacha). Można cisnąć mu z kałacha i zakończyć z kulką pod beretem – bo się wróci rykoszetem.
Nie wywołujmy jednak Ruskich z lasu, bo nam ryż zaanektują, a i na fasolę się połaszą. A fasola, co by o niej nie mówić, służy do jedzenia. Zwykła kindersztuba nakazuje zatem, by ją zaznajomić z ryżem. Ponieważ jednak gotujemy na chybcika, bo już Ruskie biegną z lasu z rykoszetem, fasolę wyławiamy z puszki, zanurzając w niej opuszki, natomiast moczenie fasoli zostawiamy gospodyniom i maniakom. Fasola zaprezentowana na zdjęciu jest fasolą kolorową, czym może wzniecać zazdrość w uboższych domach. Tak naprawdę jest to zwykły polski Jaś, pomalowany plakatówkami przez chińskie dzieci. Przez wzgląd na ich ciężką pracę szorujemy pieczarki, pomidora, paprykę czerwoną, paprykę żółtą, następnie upuszczamy je na chodnik i kroimy w paseczki.
Po zrobieniu co trzeba, składniki rzucamy na patelenkę i hajcujemy je ogienkiem. Kto nie boi się cholesterolu, może wściubić do naczynia skwarka, kto boi się cholesterolu, powinien brać nogi za pas, bo Ruskie zakazały importu wieprzowiny i trzeba będzie przekąsić samodzielnie. No to fiku-miku, łyk smalczyku i – do następnego!
Cenniczek:
1. Ryż brązowy (0,5 kg) – 5 zł
2. Fasola (puszka) – 4 zł
3. Papryka (1 kg) – 8 zł
4. Pieczarki (1 kg) – 8 zł
5. Pomidory (1 kg) – 5 zł