Kebab z niecierpkiem

Dzisiaj nie dowcipkujemy, bo sprawa jest poważna. Sekcja naukowa DNK odkryła nowy byt w kosmosie: niecierpek himalajski. Kwestia pierwsza: niecierpka himalajskiego nie należy mylić z tygrysem ałtajskim. Dlaczego? Otóż tygrys ałtajski, bez podania powodu, potrafi odgryźć głowę. W przypadku niecierpka himalajskiego jest to niestety nie do pomyślenia. W zasadzie to może nawet dobrze.

Kwestia druga: w obecnych czasach znalezienie niecierpka to jak trafienie totki w szóstka. Niecierpki odleciały bowiem do ciepłych krajów i wrócą wiosną rajanerem. Skąd więc kebab? Sprzed trzech i pół miesiąca. Hehe, jest riposta, nie?

Innymi słowy: notka trochę się przeciągła przez wydarzenia na Ukrainie. By jednak nie przeciągać, wyjaśnijmy kwestię kluczową: niecierpek to nie tygrys, rajaner to nie klub dżentelmenów. Niecierpek to kwiatuszek, himalajski to przymiotnik, a niecierpek himalajski to kwiatuszek. Dlaczego kwiatuszek + przymiotnik = kwiatuszek? Marek Grechuta miał na to prostą ripostę: odpowiedzi szukaj, czasu jest tak wiele.

My niestety czasu nie mamy, bo albo gotujemy, albo szamamy, także jak macie, dziewczęta, jakieś słoiki od mamy, to z chęcią ogarniemy temat. Tymczasem ogarniamy przepis. Ale wcześniej należy się kilka słów wyjaśnienia. Niecierpek, co by o nim nie sądzić, rośnie na glebach wilgotnych, najobficiej nad rzekami, na skrajach lasów łęgowych, w ziołoroślach nadrzecznych. Jeśli macie gula, skąd znamy mądre słowa i kminimy botanikę, to zapewniamy, że nie ze szkoły. Wyrwaliśmy kartkę z wykipedii i wkleili na bezczela. I co? Zrobicie nam coś? No więc właśnie.

Ale dość brandzolenia i lecimy już konkretem. Kebab z niecierpkiem wymaga wkładu i naleśnika. Najpierw robi się naleśnik, potem robi się wkład. Wkład nakłada się na naleśnik, naleśnik owija się wokół wkładu i jest kebubu jak tralala. Jak zrobić naleśnik? – poszukajcie sobie w necie. Jak zrobić wkład? Tak: wdziewamy wodery, pakujemy sekator i ruszamy na moczary. Na moczarach lokalizujemy niecierpka (himalajskiego) oraz pokrzywy. Odchaszczamy moczary z owegoż bonapetit i z kobiałką pełną flory bieżymy do kuchni. Z niecierpka bierzemy tylko kielichy z wypustkami, a z pokrzyw (młodych) szczyty. Dlaczego? Tak się już utarło. Aha, gdybyście usłyszeli strzały w okolicy – bez obaw, to nie islam zachodzi was od tyłu. To tylko zuch niecierpek strzela z torebek nasionami – na odległość nawet kilku metrów. Serio. Jest juhas, nie?

Zielsko dusimy na patelni. Dolewamy śmitany, sypiemy prypraw – wedle uznania. Na sąsiedniej patelni grylujemy kurczaka w kosteczkę. Kurczaka można wymerdać z curry, czosnkiem suszonym czy co tam macie w szafce poza niedostatkiem. Na sąsiedniej desce do krojenia kroimy jakąś fajną surowiznę. W tym przypadku był to pomidor, szczypiorek, cebulka i ogórek. Ale jeśli wolicie coś z koniny, nikt nie będzie miał wam za złe. Gdy wszystko będzie pachnieć i wyglądać jak Dżoana Krupa po wyjściu spod prysznica, oblizujemy buzie i przystępujemy do – no, tu już jak tam uważacie.

Cenniczek:
1. Niecierpek – darmo
2. Pokrzywa – darmo
3. Naleśniki – trza zrobić
4. Kurczak (1 kg) – 15 zł
5. Przyprawy – zależy
6. Śmitana – niedrogo
7. Pomidor, ogórek, cebula, szczypiorek – stać was

Dodaj komentarz