Królowa śniadań

Owsianka to jedna z tych rzeczy, dla których warto w ogóle mieć doznania zmysłowe. Tego genialnego odkrycia dokonałem stosunkowo niedawno. Jeszcze półtora roku temu sądziłem, że płatki owsiane służą do karmienia wiślańskich kaczek, tankowania dorożkarskich koni i represjonowania dzieci. Jednak pewnego razu nawiedził mnie Budda i zasugerował zakup paczki owsa na użytek własny. Choć zupełnie nie pamiętam okoliczności tego zdarzenia, to jego ekstatyczne skutki czuję do dziś.

 

 

Początkowo płatki owsiane wchłaniałem w połączeniu z zimnym mlekiem. Nie od razu jednak przemówiły do mnie syrenim głosem. O ile pamiętam, miałem zastrzeżenia do ich konsystencji. Lubiłem, jak gracko siadają na ząb, drażniła mnie owsiana paćka. Potem miał miejsce szereg wydarzeń bez istotnego znaczenia, aż w końcu nastąpił przełom. Już wiedziałem, że owsianka walczy po dobrej stronie mocy. Pomyślałem jednak, że przyda jej się tuning. Najpierw zmodernizowałem ją za pomocą wiórków kokosowych. Następnie miksturę uzupełniłem cynamonem. W końcu na drodze wkrojenia banana do tej niebiańskiej kompozycji stworzyłem owsiankowe opus magnum. Świat mienił się feerią barw, dziewczęta z klubu „Gorączka” uśmiechały się do mnie zalotnie, członkowie Jude Gangu pozdrawiali funkcjonariuszy straży miejskiej, a trzynastka przynosiła szczęście. 

Wspominam te piękne czasy z łezką w oku. Ale panta rhei, jak figuruje w słowniku wyrazów obcych. Kręte ścieżki losu skłoniły mnie do rezygnacji ze spożycia mleka, owies na wodzie stracił swój urok, a życie jakosik spochmurniało. Potrzebowałem impulsu. Czegoś, co przywróci mi utraconą magię owsa. Potrzebowałem gazu.

Owsianka 1.0 była posiłkiem na bazie zimnego mleka – według medycyny chińskiej, wychładzającym organizm. Owsianka 2.0 to prawdziwa bomba energetyczna. Podgrzewany na oryginalnym rosyjskim gazie owies z wodą, wiórkami i płatkami kokosowymi to śniadaniowa petarda. Rozprowadza po organizmie pyszne ciepło, szczere zdrowie i niezaprzeczalną satysfakcję. Owsianka 2.0 w istocie jest zjawiskiem paranormalnym. To jedyny posiłek, po którego spożyciu w ilości nadmiarowej, sygnał zaspokojenia głodu dociera do mózgu z informacją, że zjadłoby się takie jeszcze. To jedyny posiłek, który wygląda mniej apetycznie niż bigos z baru „Górnik”, a oferuje doznania nieodparte jak kokaina. (Nie wiem, jakie doznania oferuje kokaina, ale podobno wciąga na maksa.) To jedyny posiłek, po którego spożyciu nie można się doczekać następnego dnia, by spożyć go po raz kolejny. Słowem: czegoś tam sypią.

 

 

Technikalia

Płatki owsiane w ilości stosownej zalewamy wodą i odstawiamy na noc – najlepiej razem z wiórkami i płatkami kokosowymi. Po cóż takie mecyje? Otóż owies zawiera kwas fitynowy, który blokuje wchłanianie m.in. wapnia, żelaza, cynku i magnezu. Płatki moczone w wodzie przez 8–10 godzin tracą ok. 25 proc. kwasu fitynowego. Jeśli chcemy dodatkowo zmniejszyć jego ilość, możemy dodać do płatków odrobinę zmielonego ryżu. Ryż – podobnie jak owies, choć w większym stopniu – zawiera fitazę, enzym rozkładający kwas fitynowy. Jednak ta operacja może nie być warta zachodu nie tylko ze względów smakowych, ale również z uwagi na fakt, że kwas fitynowy ma działanie antynowotworowe.

Owsianka usilnie prosi się o cynamon, ale i tu czyha na nas pułapka. Okazuje sie, że większość dostępnego w Polsce cynamonu to odmiana cassia, zawierająca spore ilości szkodliwej dla wątroby i nerek kumaryny. Ponieważ lubię używać przypraw w ilościach odczuwalnych, a nie żenująco niepoważnych, postanowiłem przerzucić się na mielony ibir. Sprawdza się nieźle, ale czasem wracam do cynamonu.

Owsianka 2.0 nie byłaby tym, czym jest, gdyby nie bezkonkurencyjny miód gryczany w ilości jedna łyżeczka herbaciana. Więcej nie dajemy ponieważ: a) jest kryzys, a ceny miodu od lat zwyżkują (wariant dla uboższych: miód gryczany zastępujemy rzepakowym), b) miód to cukier, a cukier podnosi ciśnienie i zwiększa mętność umysłu.

Ostatnim krzykiem mody jest dodanie do owsianki zmielonych ziarnen lnu, o którego cudownych właściwościach przyjdzie nam się jeszcze rozpisać. A robi się to tak:
– sypiemy len do młynka do kawy,
– mielemy,
– dodajemy.

Dziękuję za uwagę, życzę smacznego.

Ponieważ niniejszy blog oferuje przepisy kryzysowe, czyli uwzględniające czynnik ciśnienia finansowego, do każdej receptury planowana jest wycena. Oto i ona:

1. Opakowanie płatków owsianych górskich ze Stoisławia (500 g) – 2,5 zł
2. Opakowanie lnu (200 g) – 2 zł
3. Słoik miodu gryczanego (1 l) – 35 zł
4. Wiórki kokosowe (1 kg) – 15 zł
5. Płatki kokosowe (1 kg) – 25 zł
6. Woda (1m3) – pytać w administracji

2 komentarze Dodaj swoje
  1. Ja też praktycznie codziennie jem owsiankę, moczę ją poprzedniego dnia wieczorem proporcji: 3 części płatków owsianych, jedna część płatków innych, sok z cytryny do wody. Gdzieś wyczytałam, że zmielony ryż, dodatek innych płatków, albo właśnie sok z cytryny pomagają w wytrąceniu się części kwasu.
    Owsiankę lubiłam kiedyś na słodko, cynamon + banan + miód. Ale teraz jem z połową dużego jabłka, połową banana i nie słodzę niczym.

  2. Ja niestety odstawiłem owsiankę jakiś czas temu, bo mnie troszku zamulała i przerzuciłem się na kaszę jaglaną z warzywami teraz jako podstawowe danie śniadaniowe, ale muszę wrócić do owsa, bo bardzo lubię. Owsiankę lubię na lekko słodko, łyżeczka miodu, cynamon albo imbir, no i len. Kiedyś jadłem na zimno – na mleku i z bananem, pycha, ale nie do końca zdrowe, w kategoriach medycyny chińskiej „wychładza organizm”:) Pozdrawiam

Dodaj komentarz