Jajecznica por fawor

W życiu człowieka przychodzi taki moment, że trzeba się posilić. Powiedzmy sobie szczerze: robią to wszyscy – od Ryszarda Kalisza po Magdę Gessler. Jedni po kryjomu, inni bez obciachu. Jeszcze inni, nim podjedzą, lubią cyknąć fotę. Magda Gessler, dla odmiany, lubi, jak jej cyknąć fotę – i nic dziwnego: to piękna kobieta, a i podjeść lubi. My cyknęliśmy fotę posiłkowi, a następnie, nieoglądając się na Madzię, cyknęliśmy posiłek. Teraz opisujemy nasze wrażenia, a Madzia kwękoli, że głodna.

O wrażeniach krótko: było klawo. Więcej o tym, jak to zrobić. Żeby było klawo – można chichrać się głupawo. Innych koncepcji nie mamy, dlatego szybkie chichranko i, cyk, zasuwamy z przepisem.

Pierwsza sprawa: trzeba mieć jaja. Najlepiej trzy, choć i więcej nie zaszkodzi. Słusznym źródłem jaj jest Kurze Wzgórze, gdzie z łatwością można nabyć wielokrotność trzech jaj. Są tam jaja zdrowe, smaczne i korzystne z ekonomicznego punktu widzenia – dla Kurzego i poniekąd DNK, bo jak redakcja posprząta w kurniku, to jajek dadzą, a i spyrki nie poskąpią. Jeśli ktoś nie ma interesu, żeby nam robić interes, zawsze może wpaść się przedstawić. Mamy pyszną herbatę z pokrzyw, ale o tym w innym przepisie.

Natomiast w tym przepisie – o czym innym. Ale o tym za chwilę, bo teraz musimy sprawdzić, co na Onecie. Oho! Córka znanego – pieron wie z czego – typka z San Diego latała nago po Santiago. To jeszcze szybki żuraw na WP. Ulala! On ją tego, a ona jego, podczas gdy ono – za zasłoną – z nieswoją żoną. No i na koniec Interia. Fiu, fiu! Trochę słońca, trochę dżdżu – potem wiater wszystko sru. Czy w tej sytuacji warto żyć? To już pytanie od redakcji, oczywiście retoryczne, bo żyć zawsze warto, byle ciekawie. Na to jest tylko jeden sposób: gotujemy trzy jajka na miękko.

Można to zrobić na trzy sposoby: w wodzie, lawie albo mikrofali. Kto nie ma na wyposażeniu lawy lub ma alergię na wodę, może podgrzać jaja nad zapałką. A co z mikrofalą? To koń trojański amerykańskiego imperializmu! Dlatego – powodowani sprytem – karmimy go sianem z domieszką konserwy turystycznej. Po spożyciu siwek mówi „ihaa”, po czym żwawo zdycha, Amerykanie wycofują się z Europy i oddają nam Alaskę, zaś Ukraina wpada w kleszcze Mołdawii. Jeśli sprawy potoczą się inaczej, składamy skargę na producenta konserwy do UOKiK-u i idziemy na ryby. Dlaczego ryby? Bo konserwa została przekazana do rabolatorium i przepadła w słodkich ustach laborantek.

Niestety! Ryby odpłynęły do ciepłych krajów, ale za to są jajeczka. Z miękkimi jajami możemy podbijać świat i zdobywać serca dziewcząt, by otulić je kożuszkiem z mielonego sezamu. Dziewczęta w zamian uduszą nam pora, który jest niezbędnym składnikiem jajecznicy por fawor. Jednak nasza jaczejka byłaby pozbawiona erotyki gdyby nie tłuściutka czarnuszka. Dużo czarnuszek. Znaczy czarnuszki. Czarnuszki mielimy na wysokich obrotach w tak zwanym młynku, następnie shake your ass i zalewamy olejem, oczywiście lnianym. Pożar libido gasimy czosnkiem niedźwiedzim, kto go nie ma, niech się biedzi, i zgodnie ze starą francuską recepturą wygrzebujemy spod kaloryfera kawałek czerstwego razowca z piekarni w Liszkach, którego okruchami przyozdabiamy półmisek. A teraz wszystko wsypujemy do jednej miseczki format D i ugniatamy, ugniatamy, ugniatamy. Oł, je.

Zrozumiano?

No to może następnym razem.

Cenniczek:
1. Jajka „Kurze Wzgórze” (1 szt) – 1 zł
2. Sezam (1 kg) – 18 zł
3. Olej lniany (1 l) – 40 zł
4. Czosnek niedźwiedzi – prosto z pola
5. Czarnuszka (25 g) – 5 zł
6. Razowiec – spod kaloryfera
7. Por (1 szt.) – 3 zł

Dodaj komentarz