Placuszki lizać!

Masz, babo, placek! Tymi słowami można zachęcić ukochaną do skosztowania placuszkowego specjału na bazie kabaczka. Można, lecz nie jest to wskazane. Komunikacja męsko-damska wymaga bowiem szczególnego taktu i wysokiej kultury osobistej. By strona damska zrekompensowała nam kulturę osobistą w należyty sposób – czy to obietnicą buzi, czy to poprzez załatanie skarpetek – kulinarną zachętę należy sformułować z większą galanterią. Dlatego toporny zwrot „masz, babo, placek!” zastępujemy szarmanckim „masz, babo, placuszek!”. Jeśli nasza czułość nie spotka się z eksplozją uczuć, należy rozważyć przewartościowania w związku.

Ale studzimy już ten erotyczny zapał, bo aż zaczęła się topić izolacja na kablu od Wi-Fi, i ciśniemy wprost do sedna, czyli spraw oralnych w sensie jedzenia. Jedzenie jakie jest, każdy widzi, ale nie każdy jest taki cwany, żeby z obrazka wytrybić, jak to się robi. Podpowiadamy: robi się to jako żywo na patelni, a także – niestety – na oleju. Niestety, ponieważ smażenie na oleju zwiększa ryzyko pójścia do lekarza po receptę. Why is that? Albowiem. Oleje roślinne zawierają wiele wielonienasyconych kwasów tłuszczowych (najwielęcej zawielają ich oleje: słonecznikowy i kukurydziany). Teże kwasy łatwo ulegają utlenieniu – szczególnie podczas intensywnego smażenia. I wszystko byłoby elegancko, gdyby nie to, że jest przeciwstawnie. Podczas utleniania powstają bowiem wolne rodniki, które atakują nasze komórki, rozładowują im akumulatory i czyszczą listy kontaktów. Aktu wandalizmu dopełnia akroleina, o której więcej można się dowiedzieć podczas pięcioletnich studiów na wydziale chemii, ale w tym celu trzeba być zdolnym. Reasumując: jesteśmy w D – i nie jest to Disneyland.

Co w związku z tym? Rozwiązanie jest proste. Przed przystąpieniem do smażenia czytamy jakąś wakacyjną beletrystykę, żeby za bardzo nie skupiać się na faktach i – polewamy. Polawszy oleju na patelnię cofamy się w czasie, bo jednak z czegoś trzeba te kotleciki wystrugać, a to raczej trwa. W celu wystrugania bazy, czyli strużków z kabaczka, potrzebujemy tarki. Niegdyś takiego narzędzia używano do przepierania pantalonów. Jeśli więc dzielicie tarkę między kabaczki i galoty – wciąż jesteście spoko, ale nie zapraszajcie gości na obiad. Następny w kolejce do zestrugania jest syr. O syrze pisaliśmy TU, ale tamten był w innym kolorze i capił rybą. Kabaczki wymagają kulturalnego towarzystwa, czyli sera żółtego bez konserwantów z naszej ulubionej Limanowy. Dlaczego tak? Dlatego, że kto je syry z Limanowy, ten jest syty oraz zdrowy. A ponieważ ser i kabaczki stymulują smaczki, wbijamy do nich dwa jajka i powstaje niezła szajka. Gdy się wkrada tam cebula, sam Mickiewicz ma już gula. Nadmieniamy, że pan Mickiewicz od dłuższego czasu nie żyje, gdyby jednak doznał rewitalizacji z przyjemnością potowarzyszyłby nam przy posiłku.

Mamy już głównych bohaterów – potrzebujemy jeszcze pomagierów. W tej kategorii pierwsze skrzypce grają otręby żytnie. Nadają one placuszkom treściwości, a walorami zdrowotnymi przebijają białą mąkę, która walorów zdrowotnych nie posiada, chyba że chorobowe. Co ponadto? Kto ma melodię na oregano, dosypuje sezamu, a kto ma melodię na sezam, dosypuje oregano. Całość może i miałaby sens bez pieprzu i soli, ale po co ryzykować? Teraz robimy szybki misz-masz, formujemy placuszki i ciskamy je z impetem na rozgrzany olej, radując się złowieszczo. Niesieni falą kulinarnego szaleństwa, brązowimy je na całego, bo od czasu odkrycia Rynkowskiego wiadomo, że dziewczyny lubią brąz. Gdy olej wyparuje, przez kwadrans jaramy placuszki na sucho, następnie zdrapujemy je z patelni i odsączamy z roztopionego teflonu na ręczniku papierowym. Placuszki wyrzucamy, ręcznik spożywamy, patelnię sprzedajemy na alegro.

Bon apetajt.

Cenniczek:
1. Cukinia, po przyjacielsku zwana kabaczkiem (1 kg) – w zależności od sezonowości
2. Ser łososiński z Limanowy (1 kg) – 22 zł
3. Jajka (2) – 2 zł
4. Cebula – tania jest cebula
5. Sezam (1 kg) – 12 zł
6. Otrąby zytnie (pół kilo) – 4 zł, a tak naprawdę to nie pamiętam
7. Oregano (30 g) – w zależności od układów z dilerem
8. Ręczniki papierowe – 100 zł

4 komentarze Dodaj swoje
  1. A po wiela ta patelnio?
    O tej bazie otrebianej tom jako zywo nie slyszala a do martwych nie naleze 😉
    Zacheciles mnie Panie Gospodarzu. I to bardzo.
    Ale nie zdradze do czego 😛

    I dzieki za info, zawsze zapominam ktory z tych olejow nie nadaje sie do smazenia, mimo ze nie dopuszczam do jego (znaczy oleja) odparowania. No chyba ze szybciej odparuje piffko ale to juz inna bajka.

  2. Patelnia poszła za hotdoga na tablica.pl także tego, o otrębach to ja też nie słyszałem, ale wszędzie skarżą że mąka pszenna wywołuje szereg chorób włącznie z mętlikiem, więc sie chyciłem co tam było pod ręką, natomiast smażyć to w ogóle staram się nie. Najlepiej na wodzie wszystko. To smażonko to typowo pod przepis było, czyli populistycznie, bo tak dla siebie to wrzucam jakieś warzywska na wode i niech sie duszą robaczki, a jak jest luksus to jeszcze jakiś dorszak siądzie i jest impreza

Dodaj komentarz